Dziś w rozgłośniach radiowych komercyjnych jak i państwowych muzyki z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych nie ma prawie wcale. Krzysztof Brożek, bo o nim mowa, ma 30 lat i mieszka w Opolu. Od ponad roku na falach eteru w Radiu Park Fm prowadzi audycję, w której powraca do takich kapel, jak The Beatles, Boney-M, Baccara, Electric Light Orchestra, Classix Nouveaux i innych, o których pokolenie dzisiejszych nastolatków ma raczej mgliste pojęcia albo nie ma go wcale. Niewielu słuchaczy rozgłośni wie, że Krzysztof Brożek „nie posługuje się czarnym drukiem”, ponieważ od urodzenia jest osobą niewidomą. Mimo to stanowi chodzące kompendium wiedzy na temat muzyki, na której wychowało się pokolenie dzisiejszych trzydziesto i czterdziestolatków. Radio to mój zawód - Dlaczego radio? - Radio to mój zawód i - co jest rzadkością - także moja pasja. Moje słuchanie radia zaczęło się w bardzo młodym wieku. Mogłem mieć wtedy cztery, może pięć lat, kiedy zacząłem go słuchać. Wtedy właśnie dostałem pierwsze radio. Taka właśnie muzyka była na fali. Właśnie z radia nagrywało się muzykę, ponieważ wtedy w Polsce trudno było kupić płyty zachodnich wykonawców. Dostęp do muzyki był właściwie tylko poprzez radio. - Kiedy poprowadziłeś pierwszą audycje radiową? - To zależy jak na to spojrzeć. W Radiu Park - 2 września 2004 roku. Styczność z radiem miałem jednak już wcześniej, ponieważ odbywałem praktykę w trakcie studium pomaturalnego w radiu Fama. Być może niektórzy słuchacze i czytelnicy pamiętają, że kiedyś doszło do fuzji właśnie radia Fama i radia Park. Były również epizody w innych rozgłośniach. - Już w latach dzieiwęćdziesiątych miałeś własną audycję? - Dokładnie prowadziłem sześciogodzinny program nocny. - Skąd zainteresowanie muzyką lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych? - Ja wychowałem się na muzyce programu III Polskiego Radia... - Czyli Marek Niedźwiecki i jego wspaniała lista przebojów programu III? - Też, chociaż nie tylko. Wychowałem się na muzyce prezentowanej przez Jerzego Rowińskiego z programu I i II Polskiego Radia czy Michała Rybczyńskiego. Zresztą, to moje muzyczne wychowanie szło dwoma nurtami. Nurt Marka Niedźwieckiego, czyli polski rock, oraz pop i rock zagraniczny, taki „trójkowy”. I muzyka taneczna, taka tradycyjnie dyskotekowa. Chodzi o zespoły takie, jak Boney-M czy Baccara. Taka właśnie muzyka była wtedy na fali. - Ludzie w naszym wieku mówią, że dyskoteka skończyła się z upływem lat osiemdziesiątych. Zgadzasz się z tym? - Oczywiście. Wtedy właśnie skończyła się prawdziwa dyskoteka. Były, co prawda, jeszcze pewne przebłyski tej muzyki w początkach lat dziewięćdziesiątych. Im jednak później, tym dobrych utworów dyskotekowych pojawiało się coraz mniej. Wtedy zacząłem sięgać po inne rodzaje muzyczne. Zacząłem słuchać rocka progresywnego, muzyki poważnej, muzyki elektronicznej... - No właśnie, Jean Michael Jarre? - Też. Mam jego całą dyskografię. Posiadam także całą dyskografię Tangerine Dream, Kraftwerk, Klausa Schultze. To dość trudna muzyka, ale do przełknięcia dla prawdziwego melomana. - W Polsce odpowiedzią „bloku wschodniego” na muzykę elektroniczną zachodu był? - Oczywiście Marek Biliński. To znakomity muzyk, którego nagrania wkrótce na antenie radia zaprezentuję. To nie jedyny polski wirtuoz muzyki elektronicznej. Świetny był także Mikołaj Hertel prezentujący świetną muzykę elektroniczną, do której wokalizę robiła Agata Dowchań. Myślę, że bardzo udanie obaj panowie konkurowali z zachodnimi wirtuozami, takimi jak Jean Michael Jarre czy Vangelis. - Skąd czerpiesz wiedzę na temat muzyki, którą prezentujesz w swojej audycji? - Skąd czerpię wiedzę? Przede wszystkim z radia oraz poprzez to, co usłyszę od ludzi. Bardzo żałuję, że nie mogę zdobyć żadnej encyklopedii muzycznej, nawet w formie multimedialnej. Może ktoś z czytelników „Echa Gmin” podpowie mi, gdzie taką encyklopedię można dostać. Niestety, nie posługuję się czarnym drukiem... - No właśnie. Krzysiu niewielu czytelników „Echa Gmin” oraz słuchaczy Radia „Park Fm” wie, że jesteś osobą niewidomą od urodzenia? - Jestem osobą niewidomą od urodzenia. Jednak, jakby nie jest to dla mnie przeszkodą w pokonywaniu wielu trudności. - W języku Breile`a nie ma żadnych książek mówiących o muzyce? - Nie ma takich pozycji, Oprócz języka Breile`a posługuję się także sprzętem komputerowym, dzięki programom, które czytają osobom niewidzącym wszystko to, co jest na ekranie komputera dzięki syntezatorom mowy. - Czyli tak naprawdę internet jest dla ciebie oknem na świat? - Oczywiście. Dzięki tym programom mam dostęp do internetu, mam kontakt z ludźmi, mogę słuchać wielu stacji radiowych. Niestety polskie stacje radiowe dość skąpo grają muzykę, która mnie interesuje. Słucham stacji z biblioteki Winampa, gdzie jest bardzo dużo stacji podzielonych na gatunki muzyczne. Co ciekawe, w stacjach tych muzyka nie jest przerywana żadnymi dżinglami czy reklamami. - Bolą cię uszy, gdy nagle piosenkę Johna Lennona przerywa dżingiel z cyklu „reklama”? - Oj strasznie. To bardzo dokuczliwe. Dlatego Johna Lennona wolę słuchać z płyt. Analogowych na przykład. - Mówiłeś mi, że jesteś posiadaczem dyskografii wielu zaespołów na... szpulach magnetofonowych? - Mam nie tylko płyty CD czy też płyty analogowe, ale także kasety oraz szpule magnetofonowe. - Dziś sprawny magnetofon szpulowy to prawdziwa rzadkość? - Mój jest w pełni sprawny. Używam go do dziś, ponieważ mam sentyment do nagrywania muzyki z radia. Sporo szpul dostałem od ludzi, którzy uznawali je jako zbędne. Zdarzają się tam nagrania, których na płytach zdobyć nie można. - To ile masz tych szpul? - Ponad 300 będzie. - A radio to masz pewnie typu Zodiak czy Amator? - Oooo, to był jeden z pierwszych stereofonicznych odbiorników w naszym kraju. Pierwszym, które ja poznałem, był „Radmor”. Było to naprawdę znakomite radio. Mam je do dzisiaj, tak jak magnetofon szpulowy „Aria”. Muszę powiedzieć, że jak podłączę go do normalnego segmentowego wzmacniacza, a nie do jakiejś tam wieży-zgrzewki, to sprawuje się to całkiem nieźle i część ludzi, która słucha ze mną muzyki, jest zaskoczona jakością. - W twoim przypadku co było najpierw? Szpula czy kaseta? - Kaseta. Najpierw miałem magnetofon kasetowy. Moje zainteresowanie szpulą zaczęło się wtedy, gdy szpula odchodziła już w niepamięć. Coś mnie do tego skłoniło, ponieważ miałem taki magnetofon w piwnicy. Niestety nie działał. - Które szpule były lepsze. Nasze stilonki czy enerdowskie ORWO? - W ORWO nośnik czasami odpadał, a polskie stilonki miały jedną rzecz, której taśmy ORWO nie miały. - Jaką? - Polskie stilonki miały metalizowaną końcówkę taśmy, która powodowała, że magnetofon samoczynnie się wyłączał. ORWO tego nie miały. Jednak szczytem marzeń w tamtym okresie były taśmy Agfa, Basf czy Philips. Muszę jednak powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że polskie taśmy Stilon-Gorzów typu AN-25 i -35 nie ustępują w niczym taśmom firm zachodnich. - Prezenter radiowy to twoje największe marzenie? - No, to marzenie zostało już spełnione. Kolejnym do spełnienia jest założenie rodziny. Mam dziewczynę, której na imię Marzena. Jest osobą pełnosprawną. Widzi. - Marzenie niespełnione to samodzielne realizowanie programu w Radiu Park? - O, widzę, że mój szef nieźle cię poinstruował. To prawda. Pracując w Radiu Fama sam się realizowałem na stole mikserskim i nawet nieźle mi szło. W tej chwili blokadą jest program komputerowy, który należałoby po prostu zakupić. - Zbiżają się święta Bożego Narodzenia. Czego można ci życzyć z okazji świąt i zbliżającego się Nowego Roku? - Rozwoju, dalszej współpracy z radiem i dalszego pogłębiania wiedzy oraz tego, bym nie poddawał się wielu przeciwnościom losu, które spotykam na co dzień. - Życzę ci tego z całego serca Rozmawiał: Wiktor Sobierajski