ORCIO
Czy nie słyszysz ich głosów, czy nie widzisz ich kształtów?
MĄŻ
Milczenie grobów - a światło pochodni na kilka stóp tylko rozświeca przed nami.
ORCIO
Coraz już bliżej - coraz już widniej - idą spod ciasnych sklepień jeden po drugim i tam zasiadają w głębi.
MĄŻ
W szaleństwie twoim potępienie moje - szalejesz, dziecię - i siły moje niszczysz, kiedy mi ich tyle potrzeba.
ORCIO
Widzę duchem blade ich postacie, poważne, kupiące się na sąd straszny. - Oskarżony już nadchodzi i jako mgła płynie.
CHÓR GŁOSÓW
Siłą nam daną - za męki nasze, my, niegdyś przykuci, smagani, dręczeni, żelazem rwani, trucizną pojeni, przywaleni cegłami i źwirem, dręczmy i sądźmy, sądźmy i potępiajmy- a kary Szatan się podejmie.
MĄŻ
Co widzisz ?
ORCIO
Oskarżony - oskarżony - ot, załamał dłonie.
MĄŻ
Kto on jest?
ORCIO
Ojcze - Ojcze!
GŁOS JEDEN
Na tobie się kończy ród przeklęty - w tobie ostatnim zebrał wszystkie siły swoje i wszystkie namiętności swe, i całą dumę swoją, by skonać.
CHÓR GŁOSÓW
Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś - potępion na wieki.
MĄŻ
Nic dojrzeć nie mogę, a słyszę spod ziemi, nad ziemią, po bokach westchnienia i żale, wyroki i groźby
ORCIO
On teraz podniósł głowę, jako ty, Ojcze, kiedy się gniewasz - i odparł dumnym słowem, jako ty, Ojcze, kiedy pogardzasz.
CHÓR GŁOSÓW
Daremno - daremno - ratunku nie ma dla niego ni na ziemi, ni w niebie.
GŁOS JEDEN
Dni kilka jeszcze chwały ziemskiej, znikomej, której mnie i braci moich pozbawili naddziady twoje - a potem zaginiesz ty i bracia twoi - i pogrzeb wasz jest bez dzwonów żałoby - bez łkania przyjaciół i krewnych - jako nasz był kiedyś na tej samej skale boleści.
MĄŻ
Znam ja was, podłe duchy, marne ogniki, latające wśród ogromów anielskich.
Idzie kilka kroków naprzód.
ORCIO
Ojcze, nie zapuszczaj się w głąb - na Chrystusa imię święte zaklinam cię, Ojcze!
MĄŻ
Wraca.
Powiedz, powiedz, kogo widzisz?
ORCIO
To postać...
MĄŻ
Czyja?
ORCIO
To drugi ty jesteś - cały blady - spętany - oni teraz męczą ciebie - słyszę jęki twoje.
Pada na kolana.
Przebacz mi, Ojcze - matka pośród nocy przyszła i kazała...
Mdleje.
MĄŻ
Chwyta go w objęcia.
Tego nie dostawało. - Ha! dziecię własne przywiodło mnie do progu piekła ! - Mario ! nieubłagany duchu ! - Boże ! i Ty, druga Maryjo, do której modliłem się tyle!
Tam poczyna się nieskończoność mąk i ciemności. - Nazad! - Muszę jeszcze walczyć z ludźmi - potem wieczna walka.
Ucieka z synem. ·
CHÓR GŁOSÓW
w oddali
Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś - potępion na wieki.