- Pij! namawiaj! kiedy ci się zachciało krowy! - wołał Ślimak. Żwawa kobieta wyciągnęła rękę i grożąc nią wołała:
- Józek, ty mi się nie buntuj, kiedy sam nie masz dobrego zastanowienia. Ty mnie słuchaj. Frasujesz się co dzień, te ci nit starczy nawozu, klekoczesz mi głowę, że ci 'trzeba bydlęcia, a kiedy przyszedł czas, kupić go nie chcesz. Przecie te krowy, co już są, nic cię nie kosztują i jeszcze dają pieniądze z nabiału: więc i tamta pieniądze ci przyniesie, ino się słuchaj. Mówię ci, słuchaj się!... Kończ robotę, przychodź do izby i krowę wytarguj, bo inaczej znać cię nie chcę...