Ode dworu ukazał się dziedzic, a spostrzegłszy żonę i szwagra przyśpieszył kroku i za chwilę znalazł się obok nich. Ślimak znowu zaczął się kłaniać, Staśkowi ze wzruszenia łzy nabiegły do oczu, a nawet Jędrek stracił zwykłą śmiałość wobec pana. Tymczasem uzbrojony w fuzję demokrata opowiedział szwagrowi interes chłopa i poparł go bardzo gorąco.
- Ależ niech bierze w dzierżawę ten kawałek łąki! - zawołał dziedzic. - Przynajmniej nie będę miał z nim awantur o szkody w sianie, a zresztą jest to najuczciwszy chłop we wsi.
Panowie wciąż rozmawiali po francusku, więc Ślimaka aż mrowie przechodziło na myśl co oni układają przeciw niemu?... Już gotów był wracać do domu z niczym, byle prędzej zejść im z oczu.
Dziedzic wysłuchawszy relacji szwagra zwrócił się do chłopa.
- Więc chcesz - spytał go - ażebym te dwa morgi łąk nad rzeką wypuścił ci w dzierżawę?
- Jeżeli łaska jaśnie pana - odparł chłop.
- I żeby nam jaśnie pan choć ze trzy ruble opuścił - dodał szybko Jędrek.
Ślimakowi krew uciekła do serca, a państwo spojrzeli po sobie.
- Cóż to znaczy? - spytał pan. - Z czego ja mam opuścić trzy ruble?
Chłop machinalnie sięgnął ręką do rzemienia, ale opamiętawszy się, że w takiej chwili nie może zbić Jędrka, wpadł w desperację, i postanowił od razu powiedzieć całą prawdę.
- A, jaśnie panie! - zawołał - niech jaśnie pan tego hycla nie słucha! Było, panie, tak, że mi baba okrutnie głowę suszyła, jako nie umiem się targować, i nakazywała mi, żebym choć ze trzy ruble wytargował na łące. No, a teraz ten kundel taką mi rzecz zrobił, że aż wstyd!...
- Przecie matula powiedzieli, żebym was pilnował i żebyśmy oboje jaśnie państwa w nogi całowali, to coś opuszczą - tłumaczył Jędrek.