Powitawszy chłopów starszy pan z długą czarną brodą zapytał:
- Który to gospodarz?
- Ja - rzekł Ślimak.
- Dawno tu mieszkasz?
- Od dziecka.
- I widziałeś, jak ta rzeka wylewa?
- Albo raz!...
- A nie pamiętasz, jak wysoko podnosi się woda?
- Czasami, jaśnie panie, wyleje nad łąkę tak, że chłop by się utopił.
- Wiesz to z pewnością?
- Wszyscy wiedzą, bo przecie i te wyrwy, co są z boku góry, to woda wyżarła.
- Trzeba będzie postawić most dziesięciosążniowy - odezwał się młodszy pan.
- Zapewne - odparł starszy. Rozejrzał się po łące i znowu zwrócił się do Ślimaka:
- A mleka u was dostaniemy?
- Już moja zeszła na dół, niech panowie pozwolą.
Panowie skierowali się do chaty, a za nimi Ślimak, Owczarz i nawet Magda. Jedzenie mleka przez podobnych gości było tak wielkim wypadkiem w gospodarstwie Ślimaka, że godziło się opuścić żniwo.
Nie mniejsza niespodzianka czekała ich na podwórzu. Ślimakowa z Jędrkiem wynieśli przed chaty stołki z poręczami i wiśniowy stół, nakryli go obrusem, położyli talerze, blaszane łyżki, osełkę masła, bułkę sitnego chleba i cały ser z kminkiem. Na progu chaty stała w pogotowiu dzieża zsiadłego mleka, a o kilkanaście kroków z boku trzy kury z gromadą kurcząt dziobały kaszę krzycząc i rozpychając się.
Panowie spojrzeli po sobie zdziwieni.
- No, no - szepnął młodszy - szlachcic lepiej by nas nie przyjął.
Siedli przy atole, zjedli pół dzieżki mleka, pochwalili ser i masło, w reszcie starszy zapytał Ślimakowej, co się należy?
- Niech panom będzie na zdrowie - odpowiedziała kobieta. Zdziwili się jeszcze więcej.
- Darmo objadać was nie możemy - rzekł starszy pan.
- My nie weźmiemy pieniędzy za gościnność. Wreszcie mój chłopiec tyle u państwa zarobił, jakby za cały dzień żniwa.
- A co?... - szepnął młodszy pan do sarszsgo. - Tacy są polscy chłopi!...