Owczarzowi nie przyniosły szczęścia dane mu na buty pieniądze. Gdy pokorny, jak zawsze, stanął w babińcu, aby nie świecić w oczy Panu Bogu swoją wytartą sukmaną, dziady z ogromnym krzykiem zaczęli mu wypominać, że nigdy nie wspiera ubogich. Poszedł tedy do karczmy zmienić trzy ruble, a tam znowu zaczepił go szynkarz:
- Jakże będzie, panie Macieju, z moimi pieniędzmi?
- Z jakimi pieniędzmi?
- Jużeście zapomnieli?... Przecie od Bożego Narodzenia winniście mi siedem złotych.
- Słyszeliśta!... - oburzył się Owczarz. - Niechże ludzie z całej wsi powiedzą, że mi nigdy nie borgujecie, a kiedy piję, to muszę płacić gotówką.
- To jest prawda - odparł szynkarz. - Ale na Boże Narodzenie, jakeś się, Maćku, upił, toś mnie tak ściskał, tak całował, że musiałem ci dać na kredyt wódki i piwa, i araku, i jeszcze obwarzanków:
- A świadków masz? - krzyknął ostro Maciek. - Bo ja ci mówię, że mnie chcesz okpić.
Szynkarz chwilę pomyślał.
- Świadków - rzekł - to ja nie mam i dlategom ciebie do tej pory nie zaczepiał o pieniądze. Ale jak mi przysięgniesz tu, w oczy, przy ludziach, żeś mnie wtedy nie całował i me prosił o kredyt, to - ja tobie daruję moje siedem złotych. Wstyd - dodał szynkarz spluwając - żeby parobek od takiego porządnego gospodarza zarywał biednych Żydków!... Ja wam, Owczarzu, daruję, ale od tej pory nigdy nie wstępujcie do mojej karczmy, bo ja muszę wstydzić się za was.
Parobek zachwiał się: A może on naprawdę winien siedem złotych?...
- No- rzekł - kiedy tak gadacie, to ja wam oddam. Ino bójcie się, żeby was Pan Bóg nie pokarał za moją krzywdę.
W duszy jednak wątpił, czy Pan Bóg za takiego jak on biedaka zechce karać taką wielką osobę jak szynkarz.
Już miał wychodzić, zgryziony, kiedy weszło do karczmy kilku galicyjskich bandosów. Zasiedli do stołu i poczęli rozmawiać o tym, że przy budowie kolei żelaznej będą wielkie zarobki:
Maciek przysunął się, a widząc, że są jak i on sam obdarci, odezwał się:
- Czy to prawda, żeby gdzie na świecie były drogi żelazne? Przecie na taki interes toby ze wszystkich sklepów nie starczyło żelaza. Nawet chyba nie miałby tyle sam rząd...
Bandosy wyśmieli go. Ale najroślejszy z nich, który odznaczał się wojskową czapką i bardzo wypukłą krtanią rzekł:.
- Czego się tu śmiać, że taki prostak nie wie, co jest kolej żelazna? Siądź se tu, bracie, przy mnie, ja ci wszystko, jak należy opowiem, ale - postaw butelkę gorzałki.
Nim Maciek zdecydował się, wódka już była na stole. Podał ją szynkarz mówiąc:
- Dlaczego on nie ma wódki postawić? On już postawił!... To dobry chłop...
Co się działo później, Owczarz nie pamięta. Ktoś opowiadał mu, jak prędko jeździ luftmaszyna, a ktoś inny krzyczał, że powinien kupić buty, nie zaś przepijać pieniądze. Później ktoś jeszcze inny wziął go za ręce i nogi i z szynku wyniósł do stajni. Ale kto? Owczarz nie wiedział. Jedno było pewne, że wrócił późno do domu nie mając ani grosza.