Inni woleli wszelako patrzeć na Oleńkę, która zachowywała się całkiem inaczej. Z początku, gdy kilka kul przeleciało opodal, przybladła i ona, nie mogąc się wstrzymać od uchylania głowy i zamykania oczu; lecz następnie krew rycerska grać w niej poczęła, więc spłonąwszy na twarzy jak róża, podniosła głowę i patrzyła nieulękłym okiem przed siebie. Rozdęte jej nozdrza wciągały jakby z lubością zapach prochu. Że zaś dym czynił się wedle kołowrotu coraz większy i widok bardzo przysłaniał, więc odważna panna widząc, że oficerowie wyjeżdżają naprzód, aby dokładniej przebieg bitwy śledzić, poruszyła się wraz z nimi, nie myśląc nawet o tym, co czyni.
A w gęstwie jazdy podniósł się szmer pochwalny:
- 0, to krew! to żona dla żołnierza, to słuszny wolentarzyk!
- Vivat Billewiczówna !
- Popiszmy się, mości panowie, bo przed takimi oczyma warto!
- I amazonki lepiej przeciw muszkietom nie stawały! - krzyknął któryś z młodych towarzyszów zapominając w zapale, że amazonki żyły przed wynalezieniem prochu.