- Jakaż więc jest twoja ostateczna myśl o następcy? - spytał faraon Herhora.·
- Żywy obrazie słońca, synu bogów - odparł minister. - Każ Ramzesa namaścić, daj mu wielki łańcuch i dziesięć talentów, ale wodzem korpusu Menfii jeszcze go nie mianuj. Książę na ten urząd jest za młody, za gorący, niedoświadczony. Czy więc możemy uznać go równym Patroklesowi, który w dwudziestu bitwach zdeptał Etiopów i Libijczyków? A czy możemy stawiać go obok Nitagera, którego samo imię od dwudziestu lat przyprawia o bladość naszych wrogów ze wschodu i północy?
Faraon oparł głowę na ręku, pomyślał i rzekł:
- Odejdźcie w spokoju i łasce mojej. Uczynię, jak nakazuje mądrość i sprawiedliwość.
Dostojnicy skłonili się głęboko, a Ramzes XII nie czekając na świtę przeszedł do dalszych komnat.
Kiedy dwaj wodzowie znaleźli się sami w przysionku, Nitager odezwał się do Patroklesa:
- Tu widzę, rządzą kapłani jak u siebie. Ale jaki to wódz ten Herhor!... Pobił nas, nim przyszliśmy do słowa, i nie da korpusu następcy...
- Mnie tak pochwalił, że nie śmiałem się odezwać - odparł Patrokles.
- Zresztą on daleko widzi, choć nie wszystko mówi. Za następcą wcisnęliby się do korpusu rozmaite paniczyki, co to ze śpiewaczkami jeżdżą na wojnę, i oni zajęliby najwyższe posady. Naturalnie starzy oficerowie zaczęliby próżnować z gniewu, że ich awans ominął; eleganci musieliby próżnować dla zabaw, i - korpus popękałby, nawet nie uderzywszy o nieprzyjaciela. O, Herhor to mędrzec!...
- Bodajby nas nie kosztowała więcej jego mądrość aniżeli niedoświadczenie Ramzesa - szepnął Grek.