Herhor skłonił się przed Ramzesem i rzekł wzruszony:
- Panie! Wiecznie żyjącemu ojcu waszemu podobało się odejść do bogów, gdzie kosztuje wiekuistego szczęścia. Na ciebie zaś spada obowiązek troszczyć się losem osieroconego państwa.
Bądź więc pozdrowiony, panie i władco świata, i - niech żyje wiecznie jego świątobliwość faraon Cham-sam-merer-amen-Ramesses-neter-hog-an!...
Obecni z zapałem powtórzyli ten okrzyk. Spodziewano się, że nowy władca okaże jakieś wzruszenie lub zakłopotanie. Na podziw jednak wszystkich pan tylko zmarszczył brwi i odparł:
- Zgodnie z wolą świątobliwego ojca i prawami Egiptu obejmuję rządy i spełniać je będę na chwałę państwa i szczęście ludu...
Nagle pan zwrócił się do Herhora i bystro patrząc mu w oczy zapytał:
- Na infule waszej dostojności widzę złotego węża. Dlaczego przywdziałeś symbol władzy królewskiej?
Śmiertelna cisza zaległa zgromadzenie. Najzuchwalszy człowiek w Egipcie nigdy by nie przypuścił, że młody pan rozpocznie rządy swoje od podobnego pytania do osoby najpotężniejszej w państwie. Bodaj że potężniejszej aniżeli zmarły faraon.
Ale za młodym panem stało kilkunastu jenerałów, w dziedzińcu błyszczały śpiżowe pułki gwardii, a przez Nil już przeprawiała się armia znad Sodowych Jezior, upojona triumfem, zakochana w swym wodzu.
Potężny Herhor zbladł jak wosk i z zaciśniętej krtani nie mógł wydobyć głosu.
- Pytam się waszej dostojności - spokojnie powtórzył faraon -jakim prawem na twojej infule znajduje się wąż królewski?
- To jest infuła dziada waszego świętego Amenhotepa - cicho odparł Herhor. - Najwyższa rada nakazała mi przywdziewać ją w ważnych okolicznościach.
- Święty dziad mój - mówił faraon - był ojcem królowej i w drodze łaski otrzymał prawo ozdabiania swej infuły ureuszem. Lecz o ile mi wiadomo, jego uroczysty strój znajduje się między relikwiami świątyni Amona.
Herhor już ochłonął.
- Racz pamiętać, wasza świątobliwość - objaśnił - że przez całą dobę Egipt był pozbawiony prawego władcy. Tymczasem musiał ktoś budzić i układać do snu boga Ozirisa, udzielać błogosławieństwa ludowi i składać hołdy przodkom królewskim.
Na tak ciężki czas najwyższa rada kazała mi odziać się w świętą relikwię, aby rząd państwa i służba bogom nie ulegały opóźnieniu. Z chwilą jednak gdy mamy prawego i potężnego władcę, składam cudowną relikwię...
To powiedziawszy Herhor zdjął z głowy infułę ozdobioną ureuszem i podał ją arcykapłanowi Mefresowi.
Groźna twarz faraona wypogodziła się i pan - skierował kroki swoje do tronu.
Nagle zastąpił mu drogę święty Mefres i schyliwszy się do ziemi rzekł:
- Racz, świątobliwy panie, wysłuchać najpokorniejszej prośby...
Ale ani w głosie, ani w oczach jego nie było pokory, kiedy wyprostowawszy się mówił dalej:
- Te są słowa najwyższej rady wszystkich arcykapłanów...
- Powiedz - odparł faraon.
- Wiadomo waszej świątobliwości - ciągnął Mefres - że faraon, który nie otrzyma arcykapłańskich święceń, nie może spełniać najwyższych ofiar tudzież ubierać ani rozbierać cudownego Ozirisa.
- Rozumiem - przerwał pan. - Ja jestem faraonem, który nie posiada arcykapłańskiego dostojeństwa.
- Z tej przyczyny - mówił dalej Mefres - najwyższa rada pokornie błaga waszą świątobliwość o wyznaczenie arcykapłana, który mógłby was zastępować w pełnieniu religijnych obrządków.
Słuchając tej mowy stanowczej, arcykapłani i dostojnicy drżeli i kręcili się jak na rozpalonych kamieniach, a jenerałowie niby niechcący poprawiali miecze. Ale święty Mefres z nie ukrywaną pogardą spojrzał na nich i - znowu utopił zimny wzrok w obliczu faraona.
Lecz pan świata i tym razem nie okazał zakłopotania.
- Dobrze - odparł - żeś mi, wasza dostojność, przypomniał o tym ważnym obowiązku. Wojenne rzemiosło i sprawy państwa nie pozwolą mi zajmować się obrzędami naszej świętej religii, więc muszę wyznaczyć do nich zastępcę...
To mówiąc pan począł rozglądać się między zebranymi.
Z lewej strony Herhora stał święty Sem. Faraon wpatrzył się w jego twarz łagodną i uczciwą i nagle spytał:
- Kto i czym jesteś, wasza dostojność?
- Nazywam się Sem, a jestem arcykapłanem świątyni Ptah w Pi-Bastis.
- Ty będziesz moim zastępcą w religijnych obrządkach - rzekł pan wskazując na niego palcem.
Między zebranymi przeleciał szmer podziwu. Trudno było po najdłuższych rozmyślaniach i naradach wybrać na tak wysoki urząd godniejszego kapłana.
Ale Herhor pobladł jeszcze bardziej, a Mefres zacisnął sine usta i przysłonił powiekami oczy.
W chwilę później nowy faraon zasiadł na tronie, który zamiast nóg miał rzeźbione postacie książąt i królów dziewięciu narodów.
Niebawem Herhor na złotej tacy podał panu białą i czerwoną koronę otoczoną złotym wężem. Władca milcząc włożył je na głowę, a obecni upadli na ziemię.
Nie była to jeszcze uroczysta koronacja, tylko objęcie władzy.
Gdy kapłani okadzili faraona i odśpiewali hymn do Ozirisa, aby zlał na niego wszelkie błogosławieństwa, cywilni i wojskowi dygnitarze zostali dopuszczeni do ucałowania najniższego stopnia tronu. Potem pan wziął złotą łyżkę i powtarzając modlitwy, które głośno odmawiał święty Sem, ofiarował kadzidła posągom bogów uszykowanym po obu stronach jego królewskiej stolicy.
- Co teraz mam robić? - zapytał władca.
- Ukazać się ludowi - odparł Herhor.
Przez złocone, szeroko otwarte drzwi po marmurowych schodach jego świątobliwość wszedł na taras i podniósłszy ręce zwrócił się kolejno ku czterem okolicom świata. Odezwały się głosy trąb i ze szczytu pylonów wywieszono chorągwie. Kto był w polu, na dziedzińcu czy na ulicy - padał na twarz; kij podniesiony nad grzbietem bydlęcia czy niewolnika opuszczał się bez szkody, a wszyscy przestępcy państwowi, jakich skazano tego dnia, otrzymali ułaskawienie.