Więc Rzepa zaczął się macać, jak robi każdy chłop przespawszy noc w karczmie. Namacał pieniądze.
- Jezus Maryja! a to co?
Tymczasem Szmul przestał się modlić i zdjąwszy śmiertelną koszulę i cycełe poszedł je schować do alkierza, a potem wrócił wolnym krokiem, poważny i spokojny.
- Szmul!
- Ny, czego chcesz?
- Co to ja mam za pieniądze?
- Co, głupi, nie wiesz? Toć się wczoraj z wójtem zgodziłeś, że za jego syna będziesz losował, i pieniądze wziąłeś, i kontrakt podpisałeś.
Dopiero chłop zbladł jak ściana: rzucił czapkę o ziemię, potem sam grzmotnął się o nią i jak nie ryknie, aż się szyby w karczmie zatrzęsły.
- No, pasioł won, ty sałdat! - rzekł flegmatycznie Szmul.
W pół godziny potem Rzepa zbliżał się do chałupy; Rzepowa, która właśnie gotowała strawę, usłyszawszy go, jak skrzypiał wrotami, prosto od komina pobiegła na jego spotkanie, gniewna bardzo.
- Ty pijaku! - zaczęła.
Ale spojrzawszy na niego, aż się sama przeraziła, bo ledwo go poznała!
- A tobie co jest?
Rzepa wszedł do chaty i z początku ani słowa nie mógł przemówić, tylko siadł na ławie i patrzył w ziemię. Ale kobieta zaczęła pytać i dopytała wreszcie wszystkiego. "Zaprzedali mnie - jako Żydy Chrystusa" - zakończył wreszcie Rzepa, nie bacząc, że Chrystus w innych nieco warunkach został zaprzedany faryzeuszom... Wówczas ona z kolei uderzyła w lament wielki; on za nią; dzieciak w kołysce zaczął wrzeszczeć; Kruczek we drzwiach wył tak żałośnie, że aż z innych chałup powylatywały baby z łyżkami w ręku, pytając jedna drugiej:
- Co się tam u Rzepów stało?
- Musiał ją bić czy co?
A tymczasem Rzepowa lamentowała jeszcze bardziej niż Rzepa, bo miłowała ona jego, nieboga, nad wszystko w świecie.