JASIEK
Maryś, panie, panie - Jezu!
koń w podwórcu padł.
(rozglądając się)
Cóż wy -Hanka - Jaga - hej,
cóż wy - cóż to, Jaga - - ej.
Cóż to, co to, czy zaklęci:
stoją syscy jak pośnięci;
słysta, Hanuś, Błazek, matuś,
panie młody, Czepiec, tatuś,
panie, cóż to - czy zaklęci;
stoją syscy jak pośnięci;
Aha; prawda, żywy Bóg,
przecie miałem trąbić w róg;
kaz ta, zaś ta, cyli zginoł,
czyli mi sie ka odwinoł -
kajsim zabył złoty róg,
ostał mi się ino sznur.
(Z izby głębnej, od chwili, wszedł był, w tropy za Jaśkiem, kołyszący się słomiany Chochoł).
SCENA 35
CHOCHOŁ
Jak ci spadła czapka z piór.
JASIEK
Tom sie chyloł po te copke,
to mi może sie odwinoł.
CHOCHOŁ
Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
JASIEK
Bez tom wieche z pawich piór.
CHOCHOŁ
Ostał ci sie ino sznur.
JASIEK
Najdę ka gdzie przy figurze.
CHOCHOŁ
Pod figurą ktosik stał.
JASIEK
Strasy u rozstajnych dróg - -
cy to pioł, cy nie pioł kur ?
(Wybiega przez drzwi weselne, przeciskając się przez gromadę znieruchomioną; - słychać tupot jego kroków w sieni - to raz się zastanowi, to dalej biegnie;... w trop za nim kołysze się Chochoł, szeleszcząc słomą po potrącanych ludziach).
(Od sadu, od pola, we świetle szafiru, co idzie jak łuna błękitna głosy się cisną przedrannych ptasich świergotań; niebieskie to Światło wypełnia jakby Czarem izbę i gra kolorami na ludziach pochylonych w pół - śnie, pól - zachwycie. - Przeze drzwi w głębi wraca Jasiek i patrzy dokoła, i oczom nie wierzy, i coraz się słania od grozy).
SCENA 36
JASIEK
Juz świtanie, juz świtanie -
tu trza bydłu paszę nieść,
trza rżnąć sieczki, warzyć jeść;-
jakże ja se rade dam,
oni w śnie - ja ino sam - ?
Syćko tak porozwierane -
syćko z rękami na usach,
dech im zaparło w dusach;
jako drzewa wrośli w ziem,
jak tu, co tu radzić jem - ?
Kajsim zabył złoty róg,
u rozstajnych może dróg,
copke strasny wicher zwiał
bez tom wieche z pawich piór;
żebym chocia róg ten miał -
ostał mi sie ino sznur.
Straśnie sie zasumowali,
tak im czoła zmarszczek spion,
jakby ciężko pracowali...
SCENA 37
(Przez drzwi głębne od chwili wsunał się był za Jaśkiem tropiący Chochoł; a teraz na skrzynię malowaną się wygramolił i ze skrzyni tak do drużby poczyna:)
CHOCHOŁ
To ich Lęk i Strach tak wzion,
posłyszeli Ducha głos:
rozpion sie nad nimi Los.
JASIEK
Tak sie męcą, pot z nich ścieko,
bladość lica przyobleko; -
jak ich zwolnić od tych mąk ?
CHOCHOŁ
Powyjmuj im kosy z rąk,
poodpasuj szable z pęt,
zaraz ich odejdzie Smęt.
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram.
JASIEK
(który był uczynił rzecz)
Ka te kosy złożyć - - ?
CHOCHOŁ
W kąt.
JASIEK
(ciska za piec drzewca)
Nik ich ta nie najdzie stąd.
CHOCHOŁ
Ze skałek postrzepuj proch
i ciś je w piwniczny loch.
Lewą nogę wyciąg w zad,
zakreśl butem wielki krąg;
ręce im pozałóż tak:
niech się po dwóch chycą w bok;
odmów pacierz, ale wspak.
Ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram:
będą tańczyć cały rok.
JASIEK
(który był uczynił wszystką rzecz)
Już ni majom kos.
CHOCHOŁ
Rozśmiej im się w nos.
JASIEK
Już ich odszedł Smęt.
CHOCHOŁ
Już nie mają pęt:
JASIEK
Chwytajom sie w tan.
CHOCHOŁ
Już nie czują ran.
JASIEK
Zniknoł czar!
CHOCHOŁ
To drugi CZAR!
(A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez drużbę patyki - poczyna sobie jak grajek - skrzypak - i - słyszeć się daje jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża: - melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany).
JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje się)
Tyle par, tyle par!
CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka ?
JASIEK
(z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki)
Kajsi mi sie zbyła copka -
przeciem druzba, przeciem druzba,
a druzbie to w copce słuzba.
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur,
ostał ci sie ino sznur.
(Kogut pieje).
JASIEK
(jakby tknięty przytomniejąc)
Jezu! Jezu! zapioł kur! --
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Ostał ci sie ino sznur.
Miałeś, chamie, złoty róg.
JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!
(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy - że ledwo szumią spodnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają - głucho tupocą buty ciężkie - taniec ich tłumny, że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni).
JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie...?!
(Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać; - a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny - zwartym kołem, weselnym -)
(Kogut pieje).
JASIEK
(nieprzytomny)
Pieje kur; ha, pieje kur..:
CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
Miałeś, chamie, złoty róg...