RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?
ALBIN
Niestety!
RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.
ALBIN
Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę,
Kiedy nocne minuty - łzami przeliczone!
RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
Nie bądź Gustawem - lecz kochaj wesoło.
Te elegije i miłosne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wca1e;
A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziewa;
Klara, co spocząć - rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.
ALBIN
Ach! możnaż kochać i nie płakać razem!
po krótkim milczeniu
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moję miłość bez granic, bez miary.
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszym wejrzeniem;
Samym już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę,
I kamień już bym zmiękczył -jej zmiękczyć nie mogę!
RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
ALBIN
Ach!
RADOST
Cóż dalej chcesz robić?
ALBIN
Co? - Umrę z rozpaczy.
RADOST
Może cię kocha.
ALBIN
Kocha? - Umarłbym z radości!
RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
ALBIN
Ja płaczę - ty się śmiejesz.
RADOST
Śmiej się i ty razem.
ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem!
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn, powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
Ach, błędna myśl - niestety! zwodnicze nadzieje!
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!
RADOST
tymże tonem
Bywaj zdrów!
ALBIN
Ach, gdzież idziesz?
RADOST
jak wprzódy
Ach, idę do siebie.
ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.