Istotnie dziewczynka była niewidomą od dwu lat. W szóstym roku życia zachorowała na jakąś gorączkę; przez kilka tygodni była nieprzytomna, a następnie tak opadła z sił, że leżała jak martwa, nie poruszając się i nic nie mówiąc.
Pojono ją winem i bulionami, więc stopniowo przychodziła do siebie. Ale pierwszego dnia, kiedy ją posadzono na poduszce, zapytała matki:
- Mamo, czy to jest noc?...
- Nie, moje dziecko... A dlaczego ty tak mówisz?
Ale dziewczynka nie odpowiedziała: spać jej się chciało.
Tylko nazajutrz, gdy w południe przyszedł lekarz, spytała znowu:
- Czy to jest jeszcze noc?...
Wtedy zrozumiano, że dziewczynka nie widzi. Lekarz zbadał jej oczy i zaopiniował, że trzeba czekać.
Ale chora, im bardziej odzyskiwała siły; tym mocniej niepokoiła się swoim kalectwem...