ELEMELEK Autor:Eric Frank Russel przedruk z Fantastyki nr.14-15 (11-12 1983)wklepał: ARGAIL Już dawno S.K. "Szperacz"nie był taki spokojny i cichy . Spoczywał w kosmodromie Syriusza z wystygłymi dyszami , z pancerzem podrapanym mikrometeorami - maratończyk , wyczerpany po długim biegu . Miał prawo tak wyglądać - wrócił właśnie z dalekiej i nie wolnej od kłopotów drogi . Teraz , w porcie , czekał go dobrze zasłużony , nawet jeśli tylko chwilowy wypoczynek . Spokój , błogi spokój . Żadnych zmartwień , przesileń , poważnych niedopatrzeń , żadnych straszliwych kłopotów , które w trakcie swobodnego przelotu zwykły pojawiać się co najmniej dwa razy w ciągu dnia . Po prostu spokój . Ha ! Kapitan McNaught , rozluźniony , z nogami na biurku , całkowicie pogrążył się w kontemplacji ciszy . Silniki były martwe , po raz pierwszy od miesięcy nie było słychać ich piekielnego dudnienia . Tam na zewnątrz , w wielkim mieście , czterystu członków załogi szalało w promieniach jaskrawego słońca . Tego wieczoru , gdy pierwszy oficer Gregory wróci by objąć służbę , on kapitane McNaught , wyjdzie w nasycony upajającymi zapachami zmierzch i zrobi kilka rund po najbardziej interesujących , skąpanych w neonach miejscach . W tym krył się właśnie urok dłuższych postojów . Ludzie mogą sobie popuścić cugli , wziąć głęboki oddech i zachłysnąć się swobodą , każdy na swój sposób Do kabiny wszedł radiooficer Burman . Był jedym z pół tuzina pozostających na służbie i z wyrazu jego oczu wynikało , że ma conajmniej kilkadziesiąt sposobów na lepsze spędzenie czasu . - Właśnie odebrałem depeszę , panie kapitanie - podał kawałek papieru i czekał aż dowódca rzuci na niego okiem i być może podyktuje odpowiedź . McNaught zdjął nogi z biurka , siadł i przeczytał na głos : Kwatera Główna do S.K. "Szperacz" . Pozostać w porcie w oczekiwaniu na inne rozkazy . Kontradmirał Vane W.Cassidy przybędzie siedemnastego . Feldman , Dow. Oper.Floty. Szcęście nagle uleciało z twarzy McNaugha . Podniósł oczy ku niebu i westchnął . - Coś nie tak - spytał radiooperator Kapian wskazał trzy książeczki , leżące na biurku . - Środkowa , strona dwudziesta . Burman przekartkował i znalazł akapit brzmiący : Vane W. Cassidy , Kontradmirał , Naczelny Inspektor Wyposażenia .Głośno przełknął ślinę . - Czy to znaczy ...? - Tak , to właśnie znaczy - powiedział McNaught i w jego głosie nie było cienia zadowolenia - Wracamy do podchorążówki , regulaminów i innych idiotyzmów . Pluć , mydlić , polerować . Ma się błyszczeć jak ...! - Przybrał oficjalny wyraz twarzy i dostosował do niego ton głosu - Kapitanie , ma pan na stanie tylko 799 żelaznych racji . Pański przydział wynosi 800 . W dzienniku okrętowym nie ma wyjaśnienia dotyczącego brakującej racji . Gdzie ona jest ? Co się z nią stało ? Jak pan wyjaśni fakt , że na wyposażeniu jednego z pana ludzi brakuje pary szelek pobranej z magazynu . Czy złożył pan odpowiedni meldunek na temat ich straty ? - Dlaczego on wybrał właśnie nas - Burman był przerażony - Nigdy wcześniej się nami nie interesował . - Właśnie dlatego - poinformował McNaught - nadeszła nasza pora przejść przez magiel - Jego wzrok zatrzymał się na kalendarzu - Mamy trzy dni . I będziemy ich potrzebować . Proszę powiedzieć Pike'owi aby się natychmiast u mnie stawił . Burman wyszedł z ponurą miną . Wkrótce potem pojawił się Drugi Oficer Pike . Wyraz jego twarzy potwierdzał starą prawdę , że złe wieści rozchodzą się lotem błyskawicy . - Wypisz zamówienie - rozkazał McNaught - na sto galonów plastikowej farby , regulaminowo szarej , z certyfikatem jakości . Wypisz następne na trzydzieści galonów białej emalii do pokrywania powierzchni wewnętrznych .Idź z tym do magazynów portu i powiedz im , aby wszystko dostarczyli wraz z właściwym przydziałem pędzli i rozpylaczy dziś do szóstej wieczór . Poza tym łap wszystkie środki czyszczące wydawane bez pisemnych zamówień . - Ludzio to się nie będzie podobało - Będą zachwyceni - zapewnił McNaught - czyściutki , wypicowany statek wpływa pozytywnie na morale załogi . Tak jest zapisane w regulaminie . Teraz do roboty , składaj te zamówienia . Po powrocie znajdź spisy wyposażenia i zapasów i przynieś je do mnie . Zanim pojawi się Cassidy musimy wszystko dokładnie sprawdzić . Jak już tu się zjawi , nie będziemy mieli szansy uzupełnienia braków , czy wyniesienia na zewnątrz ewentualnych nadwyżek . - Tak jest , kapitanie - Pike wyszedł z tak samo ponurą miną , jak wcześniej Burman Gdy Pike wrócił , McNaught wciąż wydawał niezadowolone pomruki . - Zaczniemy od razu , panie Kapitanie ? - Będziemy musieli - McNaught wstał ciężko , żegnając się w myślach z wolnym czasem i ulicznymi neonami . - Sprawdzenie wszystkiego od rufy po dziób zajmie nam trochę czasu . Przegląd indywidualnego wyposażenia załogi zostawię na sam koniec . Wyszedł z kabiny i skierował swoje kroki w stronę dziobu . Pike podążył za nim z wyraźną niechęcią . Peaslake zauważył ich , gdy przechodzili przez śluzę . Pobiegł za nimi z zapałem , potem zwolnił i dołączył z tyłu . Był prawdziwym członkiem załogi , poza tym dużym psem , którego przodkowie kierowali się raczej entuzjazmem a nie wyborem partnerów . W zakres jego obowiązków wchodziło przede wszystkim odstraszanie niepożądanych gryzoni , oraz , od czasu do czasu wywąchiwanie niezauważalnych ludzkim okiem niebezpieczeństw . Dalej pomaszerowali już we trzech . Doszli do kabiny dziobowej , McNaught wziął od Pike'a spisy i siadł w fotelu pilota . - Ty się lepiej znasz na tym , co tu jest co . Mój teren to kabina nawigacyjna . Więc ja będę wyczytywał , a ty będziesz sprawdzał czy wszystko jest na miejscu . Otworzył księgę i zaczął od pierwszej strony . - K1. Cyrkiel drążkowy . Sztuk jedna - Jest . - K2 . Czujnik dystansowo - kierunkowy , elektroniczny , typII , sztuk jedna . - Jest . - K3 . Grawimetry lewej i prawej burty , model Casini , sztuk dwie . - Jest . Zanim wrócił Pierszy Oficer Gregory , dotarli do maleńkiego pomieszczenia centrali interkomu i gmerali w nim w półmroku . Peasle już dawno ich opóścił zdegustowany do głębi . - M24 . Zapasowe minigłośniki , trzy cale , typ T2 , komplet sześć sztuk , jeden - Jest . Gregory wsadził głowę do kabinki , obrzucił ich czujnym spojrzeniem i spytał : - Co się dzieje ? - Ważna inspekcja w najbliższym czasie - McNaught spojrzał na zegarek - Idź zobacz czy z magazynów dostarczyli ładunek , a jeśli nie to dlaczego . Potem bądź tak łaskawy i przyjdź tutaj zmienić Pike'a . Należy mu się kilka godzin wolnego . - Czy to znaczy że inne pozwolenia wyjścia do miasta zostają wstrzymane ? - A co ty myślałeś . Do czasu aż Ważny Pan Inspektor przybędzie i wybędzie . Spójrz na Pike'a . Jak dotrzesz do miasta rozejrzyj się i przyślij każdego członka załogi jakiego uda ci się złapać . Bez żadnych tłumaczeń , wyjątków i spóźnień . To jest rozkaz . Pike usiłował zrobić nieszczęśliwą minę . Gregory spojrzał na niego groźnie , wyszedł , za chwilę wrócił i powiedział : - Magazyny dostarczą tutaj wszystko w ciągu dwudziestu minut Patrzył z niechęcią jak Pike wychodzi . - M47 . Kabel interkomu , drut pleciony izolowany , trzy szpule . - Jest - odpowiedział Gregory , przeklinając się w myślach za powrót w niewłaściwym czasie Koło południa drugiego dnia McNaught musiał uznać że jego przeczucia były prorocze . Sczytywał właśnie , a Jean Blanchard potwierdzał istnienie każdego wyczytywanego przedmiotu . Przebywszy dwie trzecie drogi w dół listy , nadziali się na skałę i zaczęli szybko tonąć . - V1097 . Naczynie na napoje , emaliowane , sztuk jedna - czytał McNaught znudzonym głosem - On jezd - powiedział Blanchard stukając w naczynie . - V1098 . Pipok , sztuk jedna - Quoi ? - spytał Blanchard , patrząc ze zdziwieniem - V1098 . Pipok , sztuk jedna - powtórzył McNaught - Co się na mnie gapisz jak na raroga . To jest kuchnia okrętowa . Wydaje mi się że powinieneś wiedzieć co się w niej znajduje . Gdzie jest ten pipok ? - Nigdy nie słyszałem takiego - powiedział Blanchard zdecydowanym głosem - Musiałeś słyszeć . To jest tu , na tej karcie , równym czystym drukiem . Napis głosi : pipok , sztuk jedna . Był tu cztery lata temu , gdy byliśmy ekwipowani . Sprawdzaliśmy osobiście i podpisaliśmy . - Nie podpisywałem żaden pipok . W mojej cuisine nie ma taka rzecz - Patrz tutaj - warknął McNaught i podsunął mu kartę . Blanchard spojrzał i prychnął lekcewarząco - Mam elektryczny piec , sztuk jedna , mam kocioły ciśnieniowe z pokhywami , sztuk dwie . Mam hodle z uchwytami tehmootpornymi , sztuk sześć . Pipoka nie mam . Nie słyszałem takiego - Rozłożył ręce i wruszył ramionami - Nie znam takiego . - To musi tu być - McNaught powoli czerwieniał - Nom d'un chien ! - wrzasnął Blanchard wymachując rękoma - Mówię tobie sto tysięcy hazy - tutaj nie ma żadna pipok . Tutaj nigdy nie był pipok . Escoffier osobiście nie znalazł pipoka gdzie jego nie ma . Może ja jezdem magik ? - To jest część wyposażenia kulinarnego - upierał się McNaught - To musi tu być ponieważ jest wyszczególnione na stronie dziewiątej . A strona dziewiąta oznacza że właściwe miejsce tej rzeczy jest w kuchni . - Gófno , nie jezd ! - sprzeciwił się Blanchard . Wskazał na metalowe pudełko na ścianie - Wspomagacz interkomu . To jezd moje ? McNaught gruntownie przemyślał sprawę i przyznał - Nie , to jest Burmana . Jego rzeczy poniewierają się po całym statku . - Więc spytaj jego o pieprzony pipok . - Burman wyłączył odbiornik UHF , zdjął słuchawki i pytająco podniósł brwi . - W kuchni brakuje pipoka - wyjaśnił McNaught - Gdzie to jest ? - A co ja mam do tego ? Kuchnia to kalifat Blancharda . - Nie całkiem . Biegnie przez nią wiele twoich kabli . Masz tam dwie swoje skrzynki zaciskowe , jak również automatyczny przełącznik i wspomagacz interkomu . Gdzie jest pipok ? - Nigdy nie słyszałem o czymś takim - Możesz jeszcze pomyśleć - poradził McNaught - Tam w tej misce jest czujnik dystansowo kierunkowy . Jak Wy go nazywacie ? - Czudyk - odpowiedział Burman podejrzliwie - A jak nazywacie generator impulsów świetlnych ? - Mrugałka . - A widzisz , dziecinne słowa . Czudyk i mrugałka . Teraz rusz trochę głową i przypomnij sobie co WY nazywacie pipokiem - Według moje wiedzy nic nie było nazywane pipokiem . - Dlaczego w takim razie podpisaliśmy odbiór jednej sztuki ? - Ja niczego nie podpisywałem . Pan wszystko podpisał . - A ty i inni sprawdzaliście . Skoro był cztery lata temu to musi być i teraz Burman nagle dostał olśnienia : - Podczas załadunku w głównej śluzie , na korytarzu i w kuchni były zwalone graty wszelkiego typu . Musieliśmy to wszystko sortować i zanosić gdzie ich miejsce , pamięta pan . Ten pipok może być teraz gdziekolwiek - Dobrze , zobaczę co powiedzą mi inni oficerowie - Zgodził się McNaught McNaught wrócił po godzinie z miną nadającą się tylko na pogrzeb - Zostało stwierdzone ponad wszelką wątpliwość , że danego pipoka nie ma nigdzie na statku . Nikt o nim nic nie wie i nikt o nim nigdy nie słyszał . - Niech pan postawi na nim krzyżyk i złoży meldunek o stracie - poradził Burman - Co ? Strata w porcie . Jeżeli powiem Cassidiemu że pipok wyemigrował za chlebem w kosmos , to ten sukinsyn na pewno będzie się domagał wyjaśnień jak , kiedy i w jakim kierunku . A jeżeli sie okaże że to coś kosztuje pół miliona , to spadną tu głowy . - W takim razie jakie jest z tego wyjście - powiedział Burman nieświadomie wpadając w pułąpkę - Ty skonstruujesz tego pipoka . - KTO ? Ja ? - Burman zaczął szarpać włosy na głowie . - Tak , ty . Jestem niemal pewien , że jest to kamyczek z twojego ogródka . - Dlaczego . - Ponieważ jest to typowo infantylna nazwa , z gatunku tych , jakie wy nadajecie swoim instrumentom . Stawiam miesięczną pensję , że pipok to coś w rodzaju naukowego elemelka . Może coś w rodzaju dźwiękowego kompasu ? - Naprowadzacz dźwiękowy nazywa się "Jęczący Jaś " - poinformował Burman - A widzisz ! Więc teraz zrobisz pipoka . Ma byc gotowy do jutra do szóstej wieczór i czekać na mój przegląd . I lepiej by było gdyby był on przekonywujący . Dokładniej - ma funkcjonować w sposób zadowalający i przekonywający . - Jak mam zrobić pipoka , skoro nawet nie wiem jak wygląda i co to jest ? - Cassidy również - powiedział McNaught chytrze - On zwraca uwagę przede wszystkim na ilość . Liczy przedmioty , sprawdza czy istnieją i czy funkcjonują . A więc musisz tylko sklecić jakiego elemelka o naukowym wyglądzie i powiedzieć mu że to jest pipok . - Wielki Mojżeszu - powiedział Burman żarliwie . Kontradmirał Vane W. Cassidy zjawił się dokładnie o zapowiedzianej porze . Był to niski , brzuchaty osobnik o rumianej cerze i oczach dawno zdechłej ryby . Poruszał się w sposób świadczący , iż jest w pełni świadom ważności swej osoby - No , kapitanie , mam nadzieję że u pana wszystko w porządku. - U mnie zawsze jest wszystko jest w porządku - zapewnił McNaught - dbam o to osobiście - To dobrze - ucieszył się Cassidy - Lubię dowódców którzy poważnie traktują swoje obowiązki . Muszę jednak z przykrością powiedzieć, że nie wszyscy są tacy . Przeszli do kabiny dziobowej . Cassidy usiadł i wziął od McNaughta księgę . - K1 .Cyrkiel Drążkowy , typ D sztuk jedna - przeczytał z namaszczeniem - Jest . - Działa prawidłowo ? - Tak jest panie admirale . Sprawdzali tak dalej , dochodząc do pomieszczenia interkomu , potem do centrum obliczeniowego i do innych miejsc , leżących po drodze do kuchni . Gdy wreszcie tam weszli , Blanchard , trwający na posterunku w świeżo wypranym fartuchu , obrzucił inspektora podejrzliwym spojrzeniem . - V147 . Piec elektryczny , sztuk jedna . - On jezd. - Stan zadowalający ? - dociekał Cassidy . - Nieduży - oznajmił Blanchard . Gwałtownie zatoczył rękoma koło - Fsziistko nieduży . Pokój za mały , ja jezdem chef de cuisine , a ona jezd jak komóhka . - To jest statek wojenny , a nie luksusowy liniowiec . V148 . Wyłącznik czasowy zamontowany na piecu elektrycznym , sztuk jedna . - On jezd - prychnął Blanchard . Posuwali się w ten sposób w dół listy i wreszcie doszli do punktu krytycznego . - V1098 . Pipok , sztuk jedna . - Morbleu ! - wrzasnął Blanchard ciskając z oczu błyskawice - Ja już mówił , że u mnie żaden ... - Pipok jest w radiokabinie , panie admirale - wtrącił szybko McNaught - Doprawdy - Cassidy spojrzał na spis - to dlaczego jest w wykazie kuchennym ? - W czasie załadunku wyposażenia został umieszczony w kuchni , panie admirale . To jeden z tych przenośnych instrumentów , które można umieszczać w dowolnym dogodnym miejscu . - Hmmm...! W taki razie powinien zostać porzeniesiony do spisu radiokabiny . Dlaczego pan tego nie zrobił ? - Uważałem , że powinienem wstrzymać się z tym do pańskiego przyjazdu , by było to zrobione przez kogoś o pana kwalifikacjach . W rybich oczach odbiło sie zadowolenie . - Tak , postąpił pan właściwie , kapitanie . Dokonam przeniesienia natychmiast . Odfajkował . Godzinę później wkroczył do radiokabiny . Burman wstał , przycisnął ramiona do ciała ale nie mół opanować gwałtownego dygotu rąk i stóp . Wyglądał jak człowiek któremu w spodnie wszedł jeż . - V1098 . Pipok , sztuk jedna - powiedział Cassidy swym normalnym tonem , nie dopuszczającym podejrzeń , że mógłby pleść bzdury . Kanciastym , szrpanym ruchem Burman położył dłoń na małym pudełku , którego przednią ściankę wypełniały wszelkiego rodzaju wskaźniki , kontrolki i pokrętła . Przestawił kilka dźwigienek dzięki czemu światełka zaczęły tworzyć intrygujące kombinacje . - To jest to , panie admirale - poinformował z wyraźną trudnością . - Aha - Cassidy opóścił fotel i podszedł aby lepiej widzieć - Nie przypominam sobie , abym kiedykolwiek widział podobne urządzenie . Jednak teraz robią tyle modeli tej samej rzeczy . Działa zadowalająco ? - Tak jest , panie admirale . - To jest jedna z najbardziej użytecznych rzeczy na statku - dodał McNaught dla zwiększenia efektu . - Dobrze , a co ta rzecz robi ? - spytał Cassidy , zapraszając Burmana aby rzucił przed niego perły mądrości . Burman zbladł . McNaught powiedział pospieszznie . - Pełne wyjaśnienie musiały by być oczywiście raczej skomplikowane , ale ujmując kwestię możliwie prosto , urządzenie to umożliwia nam utrzymanie równowagi pomiędzy przeciwstawnymi polami grawitacyjnymi . - Wykorzystano tu w bardzo pomysłowy sposób - dorzucił Burman - implkację zjawiska , zwanego stałą Finagle'a - Rozumiem - stwierdził Cassidy - Z44 . Łącznica automatyczna interkomu na czterdzieści linni , sztuk jedna . - Jest tu , panie admirale McNaught i Borman wykorzystali chwilowe roztargnienie admirała aby obetrzeć sobie pot z czoła . Wszystko było w porządku . Szóstego dnia po odlocie admirała Burman przyniósł depeszę , rzucił ją na biurko i czekał na reakcję kapitana . Minę miał pełną satysfakcji i robił wrażenie kogoś ,czyje osiągnięcia zasługują na nagrodę .: Kwatera Główna do S.K. Szperacz . Wracać natychmiast na Ziemię w celu dokonania przeglądu i remontu kapitalnego . Feldman , Dow.Oper.Floty. Syrsekcja McNaught był wniebowzięty - Wracamy na ziemie , a remont kapitalny oznacza co najmniej miesiąc urlopu Jeszcze dwa tygodnie później wniebowzięci byli wszyscy i ciągle .Jeszcze jedenaście miesięcy drogi , ale sprawa była tego warta , wracali na Ziemię . Jednak pewnego poranka w kabinie kapitańskiej uśmiech nagle zniknęły . Burman wszedł do środka i gryząc dolną wargę czekał aż McNaught skończy wpis do dziennika . - Co się stało , boli cię coś ? - zapytał w końcu Burmana - Nie , myślę - To takie bolesne ? - Myślę - upierał sę Borman przy swoim - Wracamy na przegląd . Czy zdaje pan sobie sprawę z tego co to oznacza ? Zejdziemy ze statku i zaraz potem wpadnie tu horda specjalistów . Spojrzał tragicznym wzrokiem na dowódcę . - Powiedziałem SPECJALISTÓW - Oczywiście , że będą to specjaliści - zgodził się McNaught - Wyposażenie statku nie może być naprawiane , czyszczone i wymieniane przez bandę półgłówków . - Tak , nawet wysokiej klasy specjalista nie poradzi sobie z przetestowaniem , wyczyszczeniem i naprawą pipoka . Do tego będzie potrzebny prawdziwy geniusz . McNaught opadł na siedzenie fotela i opadła mu szczęka . - Wielkie Nieba , zupełnie o tym zapomniałem . Na ziemi nie zamydlimy im oczu pseudonaukową papką . Borman odczekał kilka chwil , podczas których McNaught wykonywał intensywną pracę myślową , po czym spytał - Co pan ma zamiar z tym zrobić ? - Mam zamiar zepsuć pipoka i wsadzić go do dezintegratora . - Tak , ale wciąż nam będzie brakowało pipoka . - Nie będzie . Mam zamiar zameldować o jego stracie w wyniku niebezpieczeństw czychających w kosmosie . Sięgnął po blok z formularzami depeszowymi i zaczął pisać : S.K. Szperacz do Kwatery Głównej Ziemia . V1098 , pipok , sztuk jedna rozpadł się wskutek wstrząsu grawitacyjnego podczas przechodzenia w pobliżu gwiazdy podwójnej . Materiał użyty jako paliwo . McNaught , dowódca S.K. Szperacz" Pokój i ład panował tylko przez dwa dni . Potem Burman wpadł jak burza do kabiny kapitana . - Wiadomość dla wszystkich , panie kapitanie i wcisnął w ręce kapitana depeszę "Kwatera Główna Ziemia do wszystkich sekcji . Bardzo pilne . Bardzo ważne . Wszystkie statki natychmiast lądować . Statki wykonujące zadania specjalne natychmiast kierować do najbliższego portu i oczekiwać na dalsze rozkazy . Welling , Nacz.Dow. Pogotowia i obrony ,Ziemia" - Jak pan myśli co się stało - spytał Burman - Bóg jeden wie . Ostetnie wezwanie do wszystkich było siedem lat temu kiedy "Włóczęga" eksplodował w pół drogi do Marsa . Uziemili wszystkie statki do czasu poznania przyczyny . Dowiemy się w końcu . Powiedzą nam zanim dolecimy do Zaxedu albo i wcześniej . Powiedzieli . Sześć godzin później Burman wpadł do kapitana z twarzą wykrzywioną strachem . - A tym razem co cię gryzie ? - Spytał McNaught , patrząc na niego wyczekująco . - Pipok - wyjąkał Burman wymachując rękoma , jakby odganiał niewidzialne pająki - No i co ? - To błąd drukarski . Opuścili litery . W spisie powinno być "pies pokł." McNaught zrobił sowie oczy - Pies pokł. - powtórzył z taką intonacją jakby to były wyjątkowo świńskie wyrazy . - Niech pan sam zobaczy - Burman rzucił na biurko depeszę i wyleciał z kabiny jak strzała zostawiając drzwi otwarte . McNaught rzucił za nim złe spojrzenie i wziął do ręki depeszę "Kwatera Główna Ziemia do S.K. Szperacz . Dotyczy waszego meldunku w sprawie V1098 , pies pokł. Paeslake . Podać szczególy okoliczności , w których zwierzę rozpadło się na części wskutek szoku grawitacyjnego . Opisać dokładnie proces rozpadu . Przebadać załogę i natychmiast meldować o wszystkich podobnych wypadkach . Bardzo Pilne . Bardzoe Ważne . Welling . Nacz.Dow. Pogotowia i Obrony , Ziemia" W zaciszu kabiny Mcnaught rozpoczął zjadanie swych paznokci . Za każdym razem kiedy przyglądał się jak dużo z nich zostało , oczy ustawiału mu się w lekkiego zeza KONIEC